16 listopada 2009

Ktoś...

Lubimy czasem  uwolnić swoje zmysły , stracić swój rozsądek i ponieść się emocją.
Ukazać swoje drugie Ja, które kryjemy w sobie głęboko.
Burzymy wtedy cały świat dookoła, jakbyśmy postradali wszelkie rozumy, jakby to co było do tej pory dla nas najważniejsze przestało mieć jakikolwiek sens.
Ale niespodziewanie pojawia się w naszym życiu ktoś, kto zaczyna w nie wkraczać pomału krok po kroku.
Na początku psuje nam jeszcze bardziej nasz chaotyczny już świat, odbierając nam po części naszą intymność. Ale dajemy nadal się ponieść emocji i dać kierować sobą temu człowiekowi.
Z czasem odczuwamy pewien niepokój, strach, dyskomfort, ale jednocześnie wiemy, że ten ktoś chce dla nas jak najlepiej, że chce nam pokazać jak życie może być cudownym źródłem szczęścia i radości, a żyjąc nie tylko sprawiamy radość sobie, ale też naszym bliskim.
Ukazuje nam nasze prawdziwe oblicze, otwiera na Boga, ukazuje sens życia poprzez wiarę i uczy miłości – do bliźniego, świata i nas samych.
Ten tajemniczy ,,ktoś”, który pojawia się w życiu każdego z nas, może przybierać różne postacie i maski.
Może to być Bóg, przyjaciel, siostra, brat, koleżanka, a może być też to po prostu sąsiadka, daleka ciocia albo przypadkowo spotkany na ulicy człowiek.  Nieważne kogo spotkamy na swej życiowej drodze i kim ta osoba będzie, ważne natomiast jest to, jak wpłynie na nasze życie.
Zdarza się też tak, że napotkamy ludzi nie tylko tych, którzy są mili, dobrzy i uczynni ,chcący nieść pomoc i wspierać nas każdego dnia. Potykamy się o ludzi, którzy zamiast odbudować nasze zburzone życie, jeszcze bardziej je przygniatają.
Potykamy się o nich praktycznie każdego dnia, jak o leżący kamień.
Są na tym świecie ludzie, którzy nie potrafią pomóc drugiemu człowiekowi. Odwracają się do nich plecami, żeby nie widzieć rzeczywistości jaka nas otacza.
Marta

Brak komentarzy: